Rozdział 4
Przez resztę popołudnia nie mogę zapomnieć o ostatnich
słowach Chase'a. Mam jakieś dziwne przeczucie, że mają one dla mnie bardzo
istotne znaczenie. Wreszcie nadchodzi czas na kolację. Idę w kierunku stołówki
(przynajmniej tak mi się wydaje, bo moja orientacja w terenie jak zwykle
szwankuje), gdy czuję czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Zanim zdążę pomyśleć
odruchy biorą nade mną górę i Chase ląduje na podłodze.
-Mogłabyś łaskawie przestać mnie obijać?-mówi z
wyrzutem.
-To twoja wina. Prosiłam Cię, żebyś się do mnie
tak nie podkradał-wzruszam ramionami.
-Aha, czyli to moja wina, że chciałem powiedzieć
ci, że idziesz w złą stronę?
-Mogłeś, nie wiem, krzyknąć czy co...
-Mogłem. Ciekawe co byś zrobiła jakbym się tak
wydarł tuż za tobą? Pewnie też bym trochę polatał-wydaje mi się, że jest lekko
rozbawiony.-Powiedz mi, dlaczego tak nerwowo reagujesz?
-Przez ostatnie czternaście lat prosto ze szkoły
wracałam do laboratoriów, a tam robili sobie na mnie eksperymenty i od czasu do
czasu sprawdzali moją czujność. W jaki sposób? Na przykład ktoś się do mnie
podkradał od tyłu i, jeżeli go od razu nie położyłam, byłam rażona prądem. Taki
impuls, który boli, ale nie robi ci krzywdy. Musiałabym czujna. W jeden dzień
się tego nie oduczę-spoglądam na chłopaka, który patrzy na mnie z mieszanką
podziwu i zdumienia.-No co?-pytam.
-Nic... tylko, jesteś taka młoda, a spotkało cię
tyle złych rzeczy. A co na to twoi rodzice?
-To oni mnie tam oddali, więc pewnie
nic.-odpowiadam z udawaną obojętnością.-Rok temu zginęli w wypadku. A tak w
ogóle to... ja młoda? Przypomnij sobie, że już dwa i pół raza skopałam ci
tyłek.
-Dwa i pół?
-Pamiętaj, że nie wiedziałam, że w pistolecie
były ślepaki...
-A no właśnie, wisisz mi za to przysługę...
-Hahaha... Bardzo śmieszne. Pamiętaj, że
uczestniczyłeś w strzelaniu we mnie strzałkami usypiającymi i związaniu. Myślę,
że jesteśmy kwita.
-Taa... Może i masz trochę racji, ale i tak
jesteś mi winna przysługę.
-Tak? Niby za co?
-Za ciągłe obijanie mnie! Zresztą, nie
przeprosiłaś mnie za próbę postrzelenia.
-Ja mam CIĘ przepraszać?-specjalnie podkreślam
wyraz "cię".-Jeżeli tak, to ty również powinieneś mnie przeprosić.
-Niech ci będzie. Przepraszam.-mówi
niechętnie-Teraz, ty.
-Ok. Przepraszam. Ale jeśli mam cię już nie
obijać, to nie możesz się do mnie skradać.
-Dobra, obiecuję-wyciąga do mnie rękę na znak
zgody.
Chwytam jego rękę i spoglądam mu prosto w oczy. Wtedy
mój świat zatrzymuje się. Widzę tylko jego zielone oczy, czuję nasze złączone
dłonie i ten jego przepiękny zapach. Nie wiem co jeszcze tak pachnie, ale wiem,
że ten zapach kojarzy mi się z poczuciem bezpieczeństwa.
Po chwili wracam do rzeczywistości i szybko zabieram
dłoń. Odwracam się do Chase'a bokiem, żeby nie widział moich rumieńców.
Przerzucam swoje krótkie blond włosy do przodu i w tej chwili jestem wdzięczna
Bogu za to, że nie zgodziłam się na propozycję Grega, żeby ściąć sobie włosy
tak, żeby sięgały do uszu. Na szczęście włosy zasłaniają mi policzki.
Resztę drogi przebywamy w milczeniu. Mam nadzieję, że
moja mina nie zdradza mojego zakłopotania, bo po minie Chase'a nie mogę niczego
stwierdzić. Moje rozmyślania przerywają drzwi stołówki, które otwierają mi się
prosto przed nosem. Chwieję się i już mam zderzyć się z podłożem, gdy czuję jak
jakieś silne ramiona obejmują mnie nie pozwalając upaść. Czuję znajomy słodki
zapach.
-Dziękuję Chas...
-Cała przyjemność po mojej stronie-mówi chłopak,
bardzo podobny do Chase'a.
-A ty kim jesteś?-pytam wyplątując się z ramion
mojego wybawcy.
-Rebeko, poznaj mojego starszego brata
Charliego. Charlie to jest Rebeka.
-Bardzo miło mi cię poznać-mówi chłopak podając
mi rękę.
-Mnie ciebie również-odpowiadam ściskając rękę
Charliego.
-Zapraszam do środka-mówi przepuszczając mnie w
drzwiach. Widzę jak Chase śmiejąc się bezgłośnie przewraca oczami.
Wchodzimy do stołówki i chłopaki prowadzą mnie do
stolika, przez którym siedzą już Traviss i Natalia.
- Widzę, że poznałaś już Charliego-mówi mój wuj.
-Tak miałam tę przyjemność-odpowiadam
uśmiechając się do niego.
-To może skoczymy wziąć coś do jedzenia, a potem
do was dołączymy. Co ty na to Rebeko?-mówi Chase.
-Ok.-odpowiadam.
-Weź mi to co zwykle, Braciszku.-woła za nami
Charlie.
Idziemy ku długiej kolejce prowadzącej bodajże do
bufetu.
-Nie mówiłeś, że masz brata-zagajam.
-Bo nie pytałaś.
-A skąd miałam wiedzieć, że miałam pytać? A tak
w ogóle to przecież opowiedziałeś mi całą historię o rodzinach zastępczych i
ucieczce, a ani razu nie wspomniałeś o bracie. Jak to możliwe? Czyżbyś
zapomniał o jedynej, żyjącej, bliskiej ci osobie?-pytam ledwo powstrzymując
śmiech.
-No... Tak jakby-mówi lekko się czerwieniąc.
-Tak jakby?
Cała ta historia była prawdziwa, tylko że przez
cały czas towarzyszył mi Charlie
-Czyli naprawdę o nim zapomniałeś-wybucham
śmiechem i przez chwilę nie potrafię się opanować. Chase dołącza do mnie i
również wybucha śmiechem. Śmiejemy się tak długo, aż kilka ludzi przystaje,
żeby się na nas pogapić. Gdy już się opanujemy wkraczamy do kolejki. Kiedy z
pełnymi tacami wracamy do stolika odczuwam dziwne wrażenie, że ktoś mnie
obserwuje. Przystaję i patrzę się dookoła, lecz nikogo nie dostrzegam. Idę
dalej, ale to przeczucie nie daje mi spokoju, więc rozglądam się jeszcze raz.
Tym razem dostrzegam faceta, który wcześniej groził mi nożem. Jak mu było na
imię... Carlos? Tak, więc widzę jak wbija we mnie nienawistne spojrzenie. Nasze
oczy na chwilę się spotykają, lecz ja szybko odwracam wzrok. Od razu ruszam do
stolika i siadam obok Charliego, naprzeciw Natalii, obok, której usiadł
Chase. Traviss patrzy na nas ze szczytu stołu.
-Co cię tak rozśmieszyło, tam przy bufecie?-pyta
starszy z braci, a młodszy patrzy na mnie znacząco.
-Yyy... Ja...
-Rebeka poprosiła mnie, żebym zaśpiewał, a potem
ta żmija zaczęła się ze mnie nabijać!-łaga jak z nut Chase.
-Ja żmija? I kto to mówi? To ty cały czas się do
mnie podkradasz próbując przyprawić mnie o zawał!-protestuję udając obrażoną.
-Tak? A kto mnie potem obija?-oponuje Chase
próbując opanować śmiech.
-Zachowujesz się jak baba-śmieję się z niego.
-Zaczynam bać się was obojga-stwierdza Charlie,
a Natalia i Traviss dziwnie na nas spoglądają na co ja i Chase reagujemy
jeszcze głośniejszym, nieopanowanym śmiechem.
Gdy w końcu udaje nam się opanować zjadamy kolację, po
czym wychodzimy ze stołówki. Jest już ciemno i Chase upiera się, żeby
odprowadzić mnie do mojego domku. Już mamy odejść, gdy odzywa się Natali.
-Jakbyś mnie potrzebowała, tu masz mój
numer-mówi podając mi małą karteczkę z numerem.
-Jasne. Wielkie dzięki-mówię uśmiechając się do
dziewczyny.-Dobranoc-tym razem zwracam się do Travissa i kobiety.
-Dobranoc Rebeko-odpowiada Traviss, a Natalia
kiwa mi głową.
-Choć Beko-woła mnie Chase.
-Już idę.
Resztę drogi przebywamy w milczeniu, ale tym razem ta
cisza mi nie przeszkadza. Gdy docieramy na werandę mojego domu odwracam się by
wejść do środka.
-Dobranoc-mówi Chase na pożegnanie.
-Dobranoc Chase-podoba mi się brzmienie jego
imienia w moich ustach.
Gdy wchodzę i odwracam się, żeby zamknąć drzwi widzę
Chase'a patrzącego w moją stronę. Kolejne czynności wykonuję automatycznie, a gdy kładę się do łóżka uświadamiam sobie jak jestem
zmęczona. Jedyne co udaje mi się pomyśleć przed snem, to że nie pamiętam kiedy
śmiałam się tak dużo jak dziś. Być może nareszcie znalazłam swoje miejsce.
Wow. Rozpisałam się trochę, ale siedziałam nad tym przez cały weekend. Wydaje mi się, że jest to fajny rozdział, ale czekam na wasze opinie;)
Dobrze się czyta. Ciekawe co dalej. Finis coronat opus.
OdpowiedzUsuńPS
Trochę mało opcji w tej ankiecie. Jest czarne, czarne i białe, a nie ma nic pośredniego (szarość ma wiele odcieni). Jeśli nie ma odpowiednio szerokiego wyboru, to raczej trudno głosować.
Dziękuję.
UsuńMasz rację, ale nie miałam pomysłu na inne punkty. Może Ty mi coś doradzisz?
Bardzo dobrze się to czyta! Niby przypomina pewne znane mi już książki,ale jednak jest w pełni oryginalne i jedyne w swoim rodzaju! Brawo za pomysłowość oraz bogactwo językowe;)
OdpowiedzUsuńJak ja mogłam wcześniej tu nie trafić? Zazwyczaj nie lubię takich opowiadań (z nutką fantastyki), ale teraz widzę, co tracę nie czytając ich.
OdpowiedzUsuńPozdram. Martuś.
PS: Nie obraź się, ale dopiero jutro wezmę się za resztę.